Christie Malry’s Own Double-Entry: ‘AND THE NURSES THEN SUGGESTED I LEAVE, NOT KNOWING WHO I WAS, THAT HE COULD NOT DIE WITHOUT ME.’

A wszystko zaczęło się tak…

Wypowiadając się na temat powieści Bryana Stanleya Johnsona, jest mi bardzo trudno zachować obiektywizm i zdrowy rozsądek; Johnson jest bowiem od kilku miesięcy moim najwierniejszym przyjacielem, a ja chyba jeszcze nigdy nie wpadłam w wir poszukiwań wszelakich z takim impetem, z jakim teraz codziennie kręcę się pomiędzy artykułami, książkami, wywiadami i rozmowami, by móc dowiedzieć się jak najwięcej i jak najwięcej u siebie zgromadzić.

Moja przygoda z B.S. Johnsonem zaczęła się bardzo niewinnie – pan promotor podał mi do rąk niewielkie niebieskie pudełko z napisem: The Unfortunates i polecił zajrzeć do środka, bo na pewno mi się spodoba. Jak polecił, tak zrobiłam (ale o tym kiedy indziej) i od tamtej pory nazwisko BRYAN STANLEY JOHNSON wryło się we mnie na amen.

B.S. Johnson

O samym autorze w bardzo dużym skrócie: B.S. Johnson to angielski pisarz, poeta, krytyk literacki, a także twórca filmów (ukazujących się głównie w tv) żyjący w Londynie w latach 1933-1973. Jego dorobek literacki, choć pod każdym względem doskonały, jest niestety niewielki – Johnson napisał tylko siedem powieści, dwa zbiory poezji, dwa dzieła z gatunku non-fiction, zbiór Street Children oraz zredagował dwie antologie: The Evacuues i All Bull: The National Servicemen.* Jeśli miałabym wybrać tylko jedno słowo, które idealnie scharakteryzuje twórczość Johnsona, byłaby to, po prostu, PRAWDA.
W swoim artykule Jonathan Coe przywołuje jedną z najważniejszych według mnie wypowiedzi Johnsona na temat jego własnej twórczości:

“The two terms ‘novel’ and ‘fiction’ are not synonymous. The novel is a form in the same sense that the sonnet is a form; within that form, one may write truth or fiction. I choose to write truth in the form of a novel.”

a potwierdzenie tych słów znaleźć można w każdej, bez wyjątku, powieści autora. Telling stories is telling lies (BS Johnson, Albert Angelo), dlatego należy przytulić do serca twórczość Bryana Stanleya Johnsona i móc dzięki niej zakochać się w prawdzie.

Christie Malry’s Own Double-Entry czyli o tym jak narrator spotyka się z bohaterem

Christie Malry’s Own Double-Entry to trzecia i póki co ostatnia z powieści Johnsona, które przeczytałam (i niestety przedostatnia, którą napisał przed samobójczą śmiercią); zrobiłam to jednak z dużym zaangażowaniem i całą gamą skrajnych emocji, kończąc ze stosem notatek, kolorowych zapisanych karteczek i nieskrywanym zachwytem nad kunsztem, z jakim BS Johnson poprowadził tę krótką, lecz pełną uroku i formalnie doskonałą narrację.

Ponieważ zjawisko metafikcji zawładnęło ostatnio całym moim życiem, to właśnie na nim skupiłam się u Johnsona najbardziej, a że jest ono podetknięte czytelnikowi prosto pod nos i narzuca się niemalże na każdej stronie powieści – pole do popisu miałam nie byle jakie, żaś uciechę z lektury – bardzo w tym przypadku świadomej i pełnej prób wyłapania ważnych dla mnie szczegółów raczkującym krytycznym okiem – nie do opisania!

Christie Malry to zwyczajny chłopak, który pragnie w życiu dwóch rzeczy – seksu i hajsu. Pracuje w banku, gdzie poznaje tajniki double-entry system (co ja, w gruncie rzeczy, rozumiem, czego jednak za żadne skarby nie umiem nazwać po polsku!), następnie znudzony dotychczasowym życiem porzuca karierę bankiera i zatrudnia się w fabryce słodyczy. Aby nadać życiu trochę koloru, Malry wypowiada światu wojnę, mianowicie – wprowadza double-entry system we własne życie, odpłacając się losowi pięknym za nadobne i spisując osobiste rozrachunki – w postaci, a jakże – tabeli aggravation i recompense. Christie z czasem staje się jednoosobowym terrorystą, a jego poczynania osiągają rangę przemyślanych zbrodni najwyższego szczebla, wszak nie każdemu przecież przychodzi do głowy zatrucie wody pitnej w Londynie i w konsekwencji – uśmiercenie tysięcy mieszkańców lub, przykładowo, wysadzenie w powietrze House of Commons.

Aby jednak nie robić z Malry’ego potwora, muszę dodać, że jego życie miłosne układa się całkiem nieźle. Ukochana głównego bohatera, jak sama przyznaje, kocha Christie’ego za wszystko („The question should be asked: what did the Shrike see in Christie? And be answered: everything.”, Christie…, str. 171-172), również on oddaje jej całe serce, czego efektem są serie wspólnych uniesień erotycznych zakończonych każdorazowo wspólnym, wręcz książkowo pięknym orgazmem oraz wspólne posiłki składające się w znacznej mierze z wołowych przekąsek. The Shrike to dziewczyna z zasadami, Christie pokornie tych zasad przestrzega, dlatego ich związek – komentowany szeroko przez wszechobecnego narratora – na pewno należy uznać za udany.

A o co zatem chodzi z tą metafikcją? Mówiąc najprościej i w ogromnym skrócie – jest to obecność fikcji w niej samej; świadomość zarówno czytelnika, jak i narratora, a w tym konkretnym przypadku – nawet bohaterów – że to, co właśnie czytamy, jest fikcją, jesteśmy wymyśleni, zarówno my, jak i cały ten świat – to zaś Johnson w swojej powieści eksponuje perfekcyjnie. Narrator komentuje wszystkie zdarzenia, słowo novel pojawia się kilkukrotnie w wypowiedziach bohaterów (o pogrzebie matki Malry’ego: „SUPERVISOR: Long enough [the evening before last] for you to arrange the funeral for the next day? CHRISTIE: There wasn’t any more time. It’s a short novel.”, Christie…, str. 40) i zarówno oni, jak i czytelnicy wiedzą, że wszystko leży w rękach autora. Johnson-narrator bezpośrednio spotyka się z Christie’m dopiero w XXI rozdziale powieści, jednak już od początku prowadzi dialog z czytelnikiem, każąc mu wkurzać się, irytować, zarykiwać ze śmiechu i – finalnie – nie móc się doczekać kolejnych wydarzeń, z których nawet te tragiczne ujawnione na końcu zostawiają uśmiech na twarzy odbiorcy – powieść Johnsona jest bowiem tak przyjemna, urocza, zabawna i sympatyczna, że naprawdę bardzo trudno się z nią rozstać.

Za co kocham Christie Malry’s Own Double-Entry?

za różowość

formę

poczucie humoru niezwykłe

i, przede wszystkim, niebanalną treść

  • źródło: BS Johnson, Omnibus, 2004, wyd. PICADOR
Advertisements Share this:
Like this:Like Loading...