Sheryl Crow “Be Myself” LP
Bardzo dopracowana, spójna, przemyślana płyta. Tylko co z tego, skoro po przesłuchaniu ledwo pamięta się poszczególne piosenki. Sheryl Crow wróciła do brzmienia sprzed lat i za to należy jej się kredyt zaufania, jednak moja pierwsza myśl po przesłuchaniu albumu „Be Myself” to „następnym razem będzie lepiej”. Trochę szkoda, czasami lepiej na płytę nie czekać, tylko dać się zaskoczyć. Tym razem zaskoczenia nie ma, niestety, a do ponownego odsłuchu zaznaczyłem sobie zaledwie cztery piosenki.
Ocena: 4/11 (36%)
Bishop Briggs „Bishop Briggs” EP
Wydając tak mocną EPkę, Bishop Briggs mogła spokojnie dodać ze trzy, cztery piosenki więcej i wedle dzisiejszych standardów miałaby cały debiutancki album. Jej imienne, sześcioutworowe wydawnictwo to prawdziwa uczta i manifestacja elektryzującego talentu. Nowoczesne brzmienie, porządne rockowo-soulowe melodie sprawiają, że z miejsca chce się wrócić do każdego utworu i uważnie prześledzić całość jeszcze raz, tak aby nie umknął żaden detal. Bishop Briggs ma gigantyczny potencjał, wokalnie bije większość debiutantek na głowę, więc wielka szkoda, że nie poszła od razu na całość. Myśle, że by się opłaciło.
Ocena: 6/6 (100%)
Joywave „Content” single
Wow, co za jazda. Świetny, przesterowany jazgot refrenów wypełnia słuchawki neurotycznym brzmieniem. Jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Do tego stopnia, że musiałem przerwać pisanie tego tekstu, żeby zagłębić się w klimacie utworu jeszcze raz. Póki co brak jeszcze informacji na temat całego albumu, ale to pewnie dlatego, że „Content” miał swoją premierę raptem przed kilkoma minutami.
Ocena: 100%
Hurts „Beautiful Ones” single
Nie wiem, co się stało z Hurts, ale ich najnowszy singiel, „Beautiful Ones”, przyprawia mnie o ból głowy. Jego przeciętne, przesłodzone brzmienie sprawia, że dostajemy coś pokroju „The Cure” Lady Gagi. Ani to do radia, ani do klubu, nie mówiąc już o jakimkolwiek prywatno-intymnym odsłuchu w domowych pieleszach, bo „Beautiful Ones” nie wywołuje żadnych emocji. Innymi słowy, szkoda słów.
Ocena: 5%
Hannah Grace „Praise You” single
Ostatnia moda na piosenki w wersji „stripped” to całkiem przyjemne zjawisko. Niejednokrotnie jest to zresztą jedyny sposób, aby usłyszeć melodię zakopaną pod popowym plastikiem spod znaku trap, czy future bass. W przypadku Hannah Grace mamy do czynienia z coverem utworu Fatboy Slima sprzed wielu lat, tym razem w wersji akustycznej. Jest lirycznie, skocznie i w ogóle przyjemnie. Być może trochę za mało, jak na pełnoprawny singiel, ale ostateczną ocenę zostawiam każdemu z osobna.
Ocena: 63%
Wallace „Diaspora” single
Ostatni utwór w dzisiejszym zestawie to słodki jazz w wykonaniu Wallace. „Diaspora” jest kolejnym dowodem w sprawie Wallace kontra Erykah Badu. Charakterystyczny wokal, niezwykły soulowy feeling i jazzowe inspiracje to ofensywa tej pierwszej, pod nieobecność tej drugiej. Erykah jest zresztą sama sobie winna, skoro woli wydawać mixtejpy i organizować di-dżejskie sety, zamiast nagrywać płyty. Czekam na album Wallace już od dłuższego czasu i z każdą kolejną singlową odsłoną upewniam się w przekonaniu, że warto.
Ocena: 100%
Photo: Yvette de Wit / unsplash
Share this: