Podsumuję dwa seriale Howarda Gordona i Alexa Gansa (a przynajmniej współtworzonych przez tych panów). Obie produkcje dopiero co skończyły się w obecnym sezonie i poruszają podobną tematykę czyli terroryzm. Mam na myśli 6 sezon Homeland od Showtime, którego to serialu Gordon i Gansa są showrunnerami i 24: Legacy od FOX (akurat w tym przypadku jak nie mylę się to tylko Gordon jest jednym ze scenarzystów). Zacznę od serialu Showtime – bez obaw, nie będzie spoilerów.
Bardziej podobała mi się ta seria od poprzedniego sezonu – berlińskiego, który też by na dobrym poziomie, ale finał był za to nijaki. Na pierwsze cztery odcinki najnowszej serii wielu narzeka, że nuda, akcja za wolno się toczy, ale to nigdy nie było “24 godziny” mimo tej samej ekipy realizacyjnej (np. scenarzyści, producenci, kompozytor muzyki). W Homeland zawsze akcja wolno się rozkręcała. Choć przyznam że nawet jak na ten serial akcja się bardzo wolno toczyła i sezon 6 przypominał bardziej dramat psychologiczny na początku, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało.
A od czwartego odcinka fabuła powędrowała w bardzo ciekawe rejony w którym miał miejsce dokładnie taki sam wątek jak w 24: Legacy (bomba w samochodzie), ale w nowym 24 wyszedł słabo. Uważam że to co najlepsze w 6 serii to odcinki od 5 do 11 łącznie. Uwielbiam przede wszystkim ten sezon za walkę między amerykańskim Macierewiczem czyli Dar Adalem a Saulem na intelekty, kto z nich jest sprytniejszy.
Aktorsko wszyscy się spisują tak jak zawsze czyli dobrze. Choć ja bym wyróżnił jedną osobę za tą serię o której wcześniej za wiele nie wspominało się. Claire Danes i Mandy Patinkin mieli okazję się aktorsko wykazać, ale w tej serii Rupert Friend im dorównuje aktorsko (choć można mieć zastrzeżenia co do tego, iż po wydarzeniach z poprzedniej serii Quinn jest wciąż super szpiegiem, bo mimo niepełnosprawności nie ma na niego mocnych). Dobrze że dali też trochę pograć więcej zabójcy Mozarta czyli F. Murray Abrahamowi jak we wcześniejszych seriach.
A co do do finału serii 6 to mniej więcej potoczyło się tak jak spodziewałem do połowy odcinka czyli przewidywalnie, spodziewałem się takiego rozwoju wydarzeń (w sumie innego chyba nie mogło być), ale za to druga połowa, niby spokojniejsza potoczyła się w interesującym kierunku, który jest ciekawym prognostykiem na 7 sezon (oczywiście jeśli nie będą próbowali odkręcić tego co się stało). Finał bardzo dobry i sezon też ogólnie jeden z lepszych, który oceniam na 8/10.
Przejdę teraz do serialu stacji FOX czyli 24 – Legacy, spinoffa serialu 24 godziny. Legacy to drugi powrót tej franczyzy, ale już bez Kiefera Sutherlanda tylko z nowym bohaterem granym przez Coreya Hawkinsa. Eric Carter to nie jest Jack Bauer, ale też trzeba powiedzieć, że ekipa serialu nie ułatwiła zadania aktorowi by widownia polubiła nowego bohatera, bo nie dali mu okazji specjalnie się wykazać w całym sezonie. Wydaje mi się też, że o wiele lepiej byłoby jakby serial skupił się na postaci dobrze znanej fanom, a nie wprowadzali całkiem nową. Przecież jest tyle fajnych postaci z klasycznego 24, która mogła by pociągnąć spinoff jak np. Tony Almeida – idealny kandydat na bohatera spinoffa. No i FOX miałby ułatwione zadanie w przypadku takim, bo fani by z miejsca byli kupieni gdyż znają bohatera dobrze już. A w przypadku pojawienia się nowego bohatera, którego fani nie znają istnieje duże ryzyko nie tylko porównywania z poprzednikiem co prawie zawsze kończy się porażką, ale też nowy bohater musi zyskać sympatię widzów co nie zawsze się udaje.
W 1 i 2 odcinku Carter bierze udział w akcji, ale w większości odcinków pozostałe postacie co się pojawiają odwalają za niego całą robotę (w finale to nawet terroryści i to nie żart). Rola Cartera ogranicza się w Legacy w większości odcinków do siedzenia na dupie. Jest skuty, przesłuchiwany, albo przemieszcza się z miejsca na miejsce co trwa cały odcinek i tak w prawie każdym. Aktor fajny, ale nie dali mu okazji się wykazać by zaskarbił sobie fanów ani nowych widzów. Oczywiście Bauerowi też często zdarzało się, że przez cały odcinek nic nie robił, ale sezony były 24 odcinkowe (poza ostatnią serią z Kieferem), a w przypadku Legacy mamy 12 odcinków i prawie w każdym Carter nic nie robi tylko siedzi na czterech literach albo gdzieś jedzie.
Jak jeszcze pierwsze dwa odcinki dawały promyk nadziei na dobrą rozrywkę to od trzeciego epizodu z każdym następnym jest coraz gorzej. Oczywiście po 9 sezonach 24 godzin z Sutherlandem nie da się nic nowego i oryginalnego wymyślić, tylko można przetwarzać motywy, które wcześniej były już, ale widać po odcinkach, że nawet scenarzystom specjalnie myśleć się też nie chciało i mamy do czynienia w Legacy z leniwym scenopisarstwem. Poza tym nie czuć też tego aby akcja toczyła się w czasie rzeczywistym. Jest kilka scen gdy widać, że robią widzów w bambuko jak np. w końcówce jednego odcinka pali się boisko, a w następnym już po 5 minutach (!!!) jest ugaszone boisko oraz pełno radiowozów, policji, CTU, stanowisko dowodzenia. Mógłbym podać więcej przykładów na oszukiwanie z czasem w Legacy. W klasycznym serialu pewnie też tak było, ale chyba nie na taką skalę jak w 24 – Legacy.
W sumie to najsłabsza seria 24 godzin z Sutherlandem jest lepsza od serii z Carterem pod każdym względem, bo spinoff nie budzi emocji, zero napięcia tak naprawdę. Ale zaznaczam ponownie, że to nie wina nawet nowego bohatera tylko scenarzystów, którzy nie postarali się za bardzo. Zresztą CTU też w Legacy jakieś takie nieporadne bardzo, np. jak mają ważną osobę przesłuchać to wolą wynająć (pewnie na umowę zlecenie;-) kogoś by za nich wyciągnął informacje. Gdzie te czasy gdy CTU miało odpowiednich ludzi od brudnej roboty:-)
Myślałem że jak pojawi się wspomniany przeze mnie Tony Almeida w drugiej połowie sezonu (to nie spoiler bo wiadomo o tym od czasu promocji serialu) to serial się poprawi, ale niestety nie. Inna sprawa jak potraktowano tą postać, bo pewnie tak jak ja wielu fanów 24 godzin miało nadzieje, że jakoś połączą historię Almeidy z Bauerem, np w finale Legacy Tony pojedzie do Rosji (fani wiedzą w jakim celu, zwłaszcza że był parominutowy epizod po poprzedniej serii z Almeidą w roli głównej, który mógł sugerować taki rozwój wydarzeń), a przynajmniej ładnie zakończą historię Almeidy w 24 godzinach, ale nic z tego. Tony robi w Legacy za gościa od czarnej roboty, za najemnika.
Ekipa scenarzystów pewnie sobie pomyślała, że fajnie będzie przywrócić Almeide, bo fani go uwielbiają, ale równie dobrze mogli w tej roli obsadzić jakiegoś anonima, którego nikt nie zna. Zresztą widzowie nowi, którzy nie oglądali 24 godzin to tak właśnie odebrali rolę Almeidę w Legacy – jako nic nie znaczącą postać, jakiś anonimowy najemnik i tyle, a nie jeden z najciekawszych bohaterów serialu.
24: Legacy to chyba najbardziej niepotrzebny powrót serialu obok Prison Break, który oceniam na 5/10. Odcinków źle się nie ogląda, szybko zlatują, ale też nie budzą specjalnych emocji. Serial jest po prostu średni i jakby nie wrócił to nic by się takiego nie stało. Oczywiście FOX mimo tego ze oglądalność była bardzo marna, z odcinka na odcinek coraz mniej widzów (poza premierą), i mimo tego że w FOX są świadomi tego, iż serial starych fanów nie zadowolił, a nowych raczej nie zyskał, to tak bardzo potrzebują hitu, że nie mówią nie kolejnej serii. Nie zdziwię się jak po Archiwum X, Prison Break i 24 godzinach inne swoje seriale co dawno umarły też wygrzebią.
Jedyne co dobrego mogło wyniknąć z emisji 24 Legacy to może tyle, że zainteresuje nowych widzów oryginalne 24, który deklasuje Legacy w każdym elemencie. A oprócz tego wydaje mi się, że zdali sobie chyba sprawę decydenci z FOX i wiedzą w stacji już to co fani serialu wiedzą od dawna, że bez Jacka Bauera nie ma sensu przywracać serialu do życia. Pewnie będą Kieferowi Sutherlandowi proponować każdą kasę za powrót, ale mają mocno utrudnione zadanie, bo jest zajęty jako prezydent USA w innym serialu, który szybko się nie skończy zapewne.
Advertisements Share this: